Po zjedzeniu nieco odmiennego śniadania, nareszcie coś na ciepło, wróciliśmy na szlak Blue Ridge’a. Pierwszym punktem zaplanowanym na dzisiaj był Mabry Mill tj. młyn, który znowu niestety nie dorastał do naszych oczekiwań. Kolejnym była wieża widokowa (całe 1,5 metra nad poziomem trawy), ale za to na tym samym parkingu znaleźliśmy tablicę informacyjną z obszernym opracowaniem na rodzajów płotów. Przestudiowaliśmy wszystkie 4, sfotografowaliśmy ich opis i wróciliśmy do klimatyzowanego Dodge’a. Pomimo wcześniejszych obaw Tymka, że nie uda nam się przejechać zaplanowanych 300 mil pojechaliśmy do Blowing Rock, gdzie zgodnie z opisem w przewodniku miało występować nadzwyczajne zjawisko polegające na tym, iż mały przedmiot zrzucony ze skały miał na skutek ruchów powietrza powrócić do góry. Doświadczenie z rzuconym w dół liściem niestety udowodniło nam, iż legenda była tylko legendą. Wysłuchaliśmy też krótkiego występu muzyków country w znajdującym się na szlaku Music Center i do obejrzenia, zgodnie z planem, pozostały nam już tylko kolejne wodospady, a huk wody z nich spływającej miał być zatrważający. Po przybyciu na miejsce okazało się że nic nie słychać, a wodospady znowu są raczej miniaturowe. Ostatecznie po przejechaniu 317 mil pożegnaliśmy Blue Ridga i pojechaliśmy do Greenville, żeby troszkę się przespać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz